Karczma dwujęzycznych


#31 2007-11-13 21:20:11

Sothis

Administrator

10626273
Skąd: Rybnik-centrum
Zarejestrowany: 2007-10-19
Posty: 224
Punktów :   

Re: Historia

ale ja się wcale nie czepiam przecież o to ,ani nie męczę Cię,że chcę wrócić bo uważam,że dobrze robisz...jak wszyscy mają do tej godziny to wszyscy bez wyjątku. potem gdybyś każdemu pozwalał przedłużyć to trwałoby to pewnie wieki
a to o początkach drużyny to taka dygresja mała ;p


"A potem z miłością poprowadzi ich na stos..."
http://img.userbars.pl/32/6362.png
http://img.userbars.pl/49/9758.gif
http://img.userbars.pl/107/21317.jpg

Offline

 

#32 2007-11-14 18:18:50

Shayn

Skryba

5699482
Skąd: Wielki Fioletowy Bizon :D
Zarejestrowany: 2007-10-19
Posty: 140
Punktów :   

Re: Historia

Trochę szkoda *mruknął i spojrzał na Sothis* Nawet bardzo, ale skoro tak miało być? *wzruszył ramionami i spojrzał przez okno na białe płatki leniwie opadające na ziemię* Bywa. *dodał jeszcze przez ramię, ale bardziej do siebie niż do rozmówców* Miłego podgryzania gardeł *uśmiechnął się i spojrzał znacząco na dziewczynę. Uścisnął ją i potrzepał jej... RĘKĄ (oczywiście - tylko dla wtajemniczonych ). Poprawił pałasz na plecach i narzucił głęboki kaptur na głowę. Otworzył drzwi. Do ciepłego wnętrza wwiało trochę białych drobinek, które prawie natychmiast zamieniły się w wodę. Pół-elf westchnął i ruszył przed siebie żegnając pozostałych machnięciem ręki. Drzwi skrzypnęły i zamknęły się z głuchym trzaskiem.

Sorki, ale nie umiałem się powstrzymać


"Czasem człowiek sądzi, że ujrzał już dno studni ludzkiej głupoty,
ale spotyka kogoś, dzięki komu dowiaduje się,
że ta studnia jednak nie ma dna." - Stephen King

Offline

 

#33 2007-11-14 19:48:05

Paweł

Twoja stara

6128954
Skąd: Nawiedzony Wiek XX
Zarejestrowany: 2007-10-19
Posty: 182
Punktów :   

Re: Historia

Faktycznie Shayn za dużo poetyzujesz ... Ano szkoda że Wika nie zdążyła, ale cóż... takie życie


Do the Evolution!

Offline

 

#34 2007-11-14 20:56:08

tomir

Patrycjusz

8197562
Skąd: Twój senny koszmar
Zarejestrowany: 2007-10-22
Posty: 119
Punktów :   

Re: Historia

Takich ludzi jak Shayn nam trzeba


"Kradzież to tylko nieporozumienie w kwestii prawa własności"
Havelock "Nie Pozwól Mi Cię Zatrzymywać" Vetinari
Patrycjusz Ankh- Morpork
http://img.userbars.pl/75/14815.gif

Offline

 

#35 2007-11-15 17:06:07

Shayn

Skryba

5699482
Skąd: Wielki Fioletowy Bizon :D
Zarejestrowany: 2007-10-19
Posty: 140
Punktów :   

Re: Historia

Tomir, proszę bez wazeliny, ja się po prostu udzielam, bo muszę, to moja choroba A tak w ogóle to gram już w byle-co, bo nie mogę już wytrzymać... Ale na pewno warto przetrzymać, więc zaciskam zęby i "heja-banana"


"Czasem człowiek sądzi, że ujrzał już dno studni ludzkiej głupoty,
ale spotyka kogoś, dzięki komu dowiaduje się,
że ta studnia jednak nie ma dna." - Stephen King

Offline

 

#36 2007-11-17 15:12:01

Sothis

Administrator

10626273
Skąd: Rybnik-centrum
Zarejestrowany: 2007-10-19
Posty: 224
Punktów :   

Re: Historia

*Sothis wyszczerzyła swe śnieżnobiałe kły i spojrzała z niesmakiem na jasną plamę światła na podłodze,ledwie pare centymetrów przed nią*wasza strata...*rzekła spokojnym tonem i otuliła się szczelniej ciemnym płaszczem*

no co takie pisanie też ciekawe ^^


"A potem z miłością poprowadzi ich na stos..."
http://img.userbars.pl/32/6362.png
http://img.userbars.pl/49/9758.gif
http://img.userbars.pl/107/21317.jpg

Offline

 

#37 2007-11-17 17:58:08

tomir

Patrycjusz

8197562
Skąd: Twój senny koszmar
Zarejestrowany: 2007-10-22
Posty: 119
Punktów :   

Re: Historia

A zastanowiłaś się nad tym stryszkiem?


"Kradzież to tylko nieporozumienie w kwestii prawa własności"
Havelock "Nie Pozwól Mi Cię Zatrzymywać" Vetinari
Patrycjusz Ankh- Morpork
http://img.userbars.pl/75/14815.gif

Offline

 

#38 2007-11-18 15:38:20

Sothis

Administrator

10626273
Skąd: Rybnik-centrum
Zarejestrowany: 2007-10-19
Posty: 224
Punktów :   

Re: Historia

wiesz to trochę dziwne,że na strychu trzymałabym grupę ludzi grających w rpg a ja co? miałabym się wam przyglądać jak cieć?
to mniej więc jak być na morzu,nie mieć kropli wody pitnej, dookoła tony wody, ale nie możesz się jej napić ...
może nieco głupi przykład ale całkiem nieźle oddający sytuację.


"A potem z miłością poprowadzi ich na stos..."
http://img.userbars.pl/32/6362.png
http://img.userbars.pl/49/9758.gif
http://img.userbars.pl/107/21317.jpg

Offline

 

#39 2007-11-22 21:18:40

yacobs

Twoja stara

8615549
Call me!
Skąd: 7 krąg piekieł
Zarejestrowany: 2007-10-19
Posty: 143
Punktów :   

Re: Historia

Dobra, wiem dawno mnie tu nie było, opierdalałem się i olewałem wszystkich, ale teraz wróciłem, wiem co straciłem, nadrabiam zaległości i w ogóle pisenlaf Zacznę od tego, że tą naszą skromną historię to wymyśliliśmy z Pawłem razem, żeby nie było że napisał za mnie Jak to nie wystarcza to mogę się rozpisać jeszcze trochę bardziej o sobie i moim pochodzeniu, chociaż koncepcja chyba jest jasna. I Tomirku nie wkurwiaj sie już tak na mnie


Black Metal jest wojną... więc pompuj rower dla Szatana!!!

Offline

 

#40 2007-11-23 19:19:01

tomir

Patrycjusz

8197562
Skąd: Twój senny koszmar
Zarejestrowany: 2007-10-22
Posty: 119
Punktów :   

Re: Historia

Postaram się. I, owszem, chcę żebyś się rozpisał o sobie troszeczkę.


"Kradzież to tylko nieporozumienie w kwestii prawa własności"
Havelock "Nie Pozwól Mi Cię Zatrzymywać" Vetinari
Patrycjusz Ankh- Morpork
http://img.userbars.pl/75/14815.gif

Offline

 

#41 2007-11-24 18:41:55

yacobs

Twoja stara

8615549
Call me!
Skąd: 7 krąg piekieł
Zarejestrowany: 2007-10-19
Posty: 143
Punktów :   

Re: Historia

Ok, do jutra postaram się wrzucić jakieś opowiadanko co robiłem przed spotkaniem Pawła. Znaczy Christofa


Black Metal jest wojną... więc pompuj rower dla Szatana!!!

Offline

 

#42 2008-01-19 18:01:14

Shayn

Skryba

5699482
Skąd: Wielki Fioletowy Bizon :D
Zarejestrowany: 2007-10-19
Posty: 140
Punktów :   

Re: Historia

Shayn poruszył się niespokojnie w śpiworze. Od północy wiał chłodny wiatr targając mu włosy. W calym obozie panowała cisza, wszyscy wciąż spali pochrapując do wtóru rzeki leniwie płynącej w stronę morza.
  Pół-elf podniósł powoli ciężkie powieki i obejrzał się za siebie.
  Siedział tam Vardil - elf, którego poznał dzień wcześniej. Przesiedzieli nad rzeką cały wieczór rozmawiając o sobie kim są i skąd pochodzą. Shayn dowiedział się o rozmówcy całkiem sporo. Vardil opowiedział mu wszystko co się wydarzyło odkąd wraz z ojcem wyruszył z Celtrax do Bastionu. Opowiedział, jak po drodze uczył się od ojca i jak później sam musiał zacząć sobie radzić.
  Druid, pomyślał uśmiechając się do siebie.
  Nagle coś szczęknęło tak, że prawie wszyscy uchodźcy pobudzili się. Mechanizmy u wrót Brodu poruszyły się i wielka brama, z przeraźliwym skrzypieniem, uchyliła jedno ze swych skrzydeł. Z dalsza dało się słyszeć wykrzykiwane rozkazy i jęk podnoszonej, żelaznej kraty.
  Vardil przyklęknął przy pół-elfie i spojrzał na masywne mury, po których maszerowali żołnierze w - jak sam ocenił - niezbyt porządnych pancerzach. Doszedł do wniosku, że to pewnie coś na wzór straży miejskiej, może podkomendni tutejszego setnika?
  Z zamyślenia wyrwał go rumor przy uchylonej bramie.
  Shayn wstał i mruknął do elfa:
  - Chodź zobaczymy w czym rzecz.
  Przed bramą uchodźcy oblegali kilkunastu strażników i kapłana, którzy przyszli, by wybrać paru szczęśliwców do przejścia na drugą stronę.
  Jakiś mężczyzna przyczepił się do nogi jednego ze strażników, próbując zostać "wybrańcem", jednak jedyne co otrzymał to solidnego kopniaka w twarz i pamiątkę na następnych parę tygodni - złamany, a może raczej rozsmarowany, nos.
  Kapłan wskazywał palcem różnych osobników, a sunące za nim pionki kazały im się pakować i przygotowywać do drogi.
  Facet w kiecce, jak go pogardliwie nazwał Shayn, odwrócił się w ich stronę i przyjrzał im się przez chwilkę.
  - Tych dwóch! - Warknął do strażników i poszedł dalej.
  Jeden chuderlawy młodzian o kędzierzawej, rudej czuprynie i łysy tępy osiłek podeszli do nich przepychając się brutalnie przez tłum.
  - Jazda, pakować manele! - Ryknął olbrzym.
  - Za moich czasów mówiło się "dzień dobry" - mruknął Shayn.
  Vardil zachichotał pod nosem, a łysy wybałuszył oczy na pół-elfa.
  Nie mogąc patrzeć na konsternację w wykonaniu jakiegoś dupka ze straży, który zdaje się pochodzić z "Planu Skończonej Głupoty", o którym mawiają niektórzy mędrcy i kapłani, Shayn odwrócił się i rzucił przez ramię:
  - Dobra, zaraz wracamy, a ty - zwrócił się do rudzielca - lepiej przypilnuj kolegi, bo mu się zaczyna z łba kopcić od tego myślenia.
  Ruszyli po swoje rzeczy. Gdy szli między lepiankami i śpiworami Vardil zagaił:
  - Nie potraktowałeś go może odrobinę za ostro? - Chciał by pytanie zabrzmiało poważnie, jednak nie potrafił zmyć z twarzy złośliwego uśmieszku.
  - Cieszę się, że ci się podobało - wyszczerzył się pół-elf.
  Na miejscu Shayn przyklęknął przy śpiworze i przegrzebał swój tobołek. Wyjął zeń poskładaną, lekką koszulkę kolczą i skórzane karwasze.
  - Vardil?
  - Tak?
  - Idź tylko do tamtego wozu, o tam gdzie tych trzech niziołków, i poproś o łuk, strzały i bliźnięta. Powiedz, że to "dla Shayna".
  - Dobra - elf przytaknął, wstając od własnych klamotów.
  Shayn także wstał i założył swój lekko znoszony kubrak. Gdy podociągał rzemienie zręcznie wśliznął się jeszcze w kolczugę, którą od spodu spiął pasem, na przedramionach zaś karwaszami.
  W tym czasie Vardil zdążył już wrócić z uzbrojeniem. Postawił przed pół-elfem, na śpiworze łuk, kołczan pełen strzał i dwa miecze - długi, z pochwą na masywnym wielkim pasie i krótki.
  Pół-elf przyjrzał się kompanowi i zauważył zakrzywioną pochwę zwisającą mu u pasa.
  - Scimitar? - Uśmiechnął się.
  - Przecież nie będę biegał z sierpem i jemiołą - uciął krótko elf.
  - Racja.
  Shayn przerzucił długi miecz przez plecy, a krótsze ostrze przypasał u prawego boku. Kołczan przywiązał do prawego uda dodatkowo przypinając go dwoma klamrami do pasa.
  Spakował śpiwór do tobołka i wrzucił je na wóz, mijany po drodze.
  - Gotowy? - Zapytał Vardil.
  - Taa, chodźmy.
  Wrócili do strażników. Wielkolud starał się wyglądać inteligentniej i ściągnął nieco twarz. Jednak to i fakt, że się garbił sprawiały, że jedynie bardziej przypominał wielką małpę.
  Shayn uśmiechnął się na to skojarzenie, Vardil znów zachichotał. Pewnie pomyślał to samo, stwierdził w duchu pół-elf.
  - Prowadźcie mości panowie. - Odezwał sie rozbawiony elf.
  Obaj przedstawiciele tutejszego, pewnie niezbyt sprawiedliwego, prawa poprowadzili ich pod bramę, gdzie stała już około dziesięcioosobowa grupka uchodźców, strażnicy i kapłan.
  Z brzegu stało dwóch, jak to określił pół-elf "kontrastowych" mężczyzn. Jeden - chyba człowiek - wysoki i szczupły, drugi zaś był bardzo gruby, a wzrost... cóż, kolana to łamać raczej potrafił.
  Gdy obok nich przechodzili krasnolud splunął siarczyście tuż pod nogi Shayna. Ten zaklął pod nosem - nikt nie lubił mieszańców, no właściwie to niewielu.
  - Ustawić się w rzędzie! - Ryknął kapitan straży, który wyszedł zza bramy.
  Gdy tylko ustawili się, kapitan - rosły facet z krótko przystrzyżonymi włosami - kazał im iść za sobą. Przeszli pod murem, przez ogromne wrota, które natychmiast się za nimi zatrzasnęły, a żelazna krata z jękiem i hukiem opadła na ziemię. Doszli do małej przybudówki, nieopodal murów.
  - Będziecie wchodzić po jednym. - Warknął żołnierz i sam wszedł do budynku.
  - Przyjemniaczek... - mruknął pół-elf podążając za nim. Wcale, ale to wcale nie był, ni kroć, zadowolony, że idzie pierwszy. Cholerne szczęście, pomyślał rozgoryczony.
  Kapitan zdążył już usadowić swoje blaszane dupsko za wielkim stołem z nieoheblowanych, dębowych desek. Wyjął spod blatu jakiś pergamin i pióro. Odkorkował czarny flakon.
  - Cię zwą mieszańcu? - Zapytał, zdaje się, najmniej mile jak potrafił.
  - Shayn, Shayn Ekhard, syn Ittihthira. Blaszaku... - ostatnie słowo wypowiedział tak cicho, że przyzwyczajone do wojennego rozgardiaszu uszy kapitana nie zdołały ich uchwycić.
  - Skąd żeś jest?
  - Z północy, jak wszyscy - wzruszył ramionami pół-elf.
  - Sprecyzuj, nie mam ochoty siedzieć tu z tobą cały dzień odmieńcze, bo już i tak się tu, kurwa, gotuję. Mam dosyć tej pieprzonej roboty i takich robali jak ty! Gadaj jak trzeba, albo wracaj do tego zapchlonego obozu! - Rozsierdził się strażnik.
  - I po co te nerwy? - Uśmiechnął się Shayn, a był to wielce paskudny uśmiech. - Z Easterdeep jestem.
  - Z kąd? - Wyjął wielki kawał pergaminu. Gdy go rozwinął okazało się, że to mapa. Docisnął uparty róg, który wciąż próbował się zwinąć, ciężkim flakonem inkaustu.
  - Easterdeep - powtórzył nie kryjąc zniecierpliwienia w głosie.
  Facet jeździł palcem po pergaminie przez dłuższy czas, aż w końcu trafił.
  - Ach, tu...
  - O, właśnie! - udając, że się cieszy klasnął w dłonie.
  Kapitan spojrzał nań znad mapy nienawistnym wzrokiem.
  - Powściągnij jadaczkę, bo tracę nerwy...
  Zamoczył pióro w inkauście i naskrobał na karcie dane pół-elfa.
  W tym samym czasie inny strażnik przejrzał ekwipunek Shayna, jednak nie znalazł tego czego szukał i oddał mu wszystko.
  - Dobra bierz to i wynoś się niech cię nie widzę... Ach, stój...
  - Cóż za niezdecydowany człowiek - westchnął po cichu pół-elf.
  - Pilnuj tego śmiecia jak oka w głowie, bo bez tej kartki nie ma prawa cię tu być. Jak cię złapią bez tego to słuch po tobie ginie, rozumiesz?
  Shayn pokiwał kłową na znak, ze rozumie.
  - A teraz idź precz, niech nie oglądam twojej mordy...
  - Nie posiadam się z radości, że mogę już stąd wyjść - odparł nieco podenerwowany. - A mając taką twarz jak twoja, blaszaku, też zazdrościłbym innym... - dodał pod nosem, ale chyba i tak nieco za głośno.
  - Co tam mówisz?! - kapitan podniósł głos nie kryjąc złości spowodowanej - bądź, co bądź - trafną uwagą.
  - Nic, nic, zakasłałem się... - skłamał, błysnął zębami i wyszedł drugimi drzwiami.

  Na placu przed domkiem było pusto. Shayn stał tam bardzo długo, bo słońce, które wschodziło gdy przeszli przez bramę, teraz było już w zenicie. Na szczęście, nim zdążył zapuścić korzenie wszyscy wzięli już swoje papiery i wyszli na zewnątrz.
  Do całej grupy podszedł jakiś kapłan, z zakonu światła.
  - Witajcie moje dzieci! - Zatarł dłonie i rozłożył je szeroko w powitalnym geście. Jeden z uchodźców zmierzył go wzrokiem. - I ty bracie... - Dodał i jakby stracił cały entuzjazm.
- Niech was wszystkich prowadzi światło naszego najwyższego boga!
  - Boga nie ma... - zasępił się Shayn.
  - Dobra koniec tej gadki - przerwał kapłan-uchodźca - Wiesz, albo chociaż domyślasz się, co o tym wszystkim sądzę, więc oszczędź nam tej całej paplaniny.
  Kapłan Światła ściągnął wargi i odwrócił się zamiatając szatą po ziemi i nerwowym krokiem bez słowa oddalił się od grupy.
  Kapłan-uchodźca westchnął z zadowoleniem, a stojący u jego boku krasnolud zaśmiał się basowym głosem.
  Rozległ się dźwięk rogu alarmowego od strony bramy. Huczący, niski dźwięk przedzierał się przez powietrze na wszystkie strony zwołując strażników.
  Na bramie stało coś dziwnego. Masywnie zbudowany humanoid, ale ze... skrzydłami?
  Shayn podszedł bliżej, krasnolud też.
  Humanoid, miał na sobie łuskową zbroję, za pas wetknięty powyszczerbiany, wielki miecz. Skrzydła zrobione były z drewna i złożyły się tuż po lądowaniu. Tuż obok groteskowej postaci pojawiła się następna - spadła z nieba.
Zielona twarz spoglądała na wszystkich świńskimi oczkami.
  - Orkowie! - Krzyknął krasnolud, by inni przybiegli i pomogli w walce, gdy jednak odwrócił się spostrzegł, że z tyłu zostali jedynie druid i kapłan.
  Shayn także się odwrócił i skrzywił się widząc, że wszyscy uciekli.
  - Kurwa mać! - Zaklął krasnolud i dobył swego urgrosha.
  Kapłan i Vardil dobiegli do Shayna i krasnoluda.
  Na murach zaczęło pojawiać się coraz więcej orków. Strażnicy próbowali z nimi walczyć, ale nie za bardzo im się powodziło. Jako jeden z pierwszych zginął kapitan, którego ostatnie słowa dosyć dotkliwie obrażały matkę orka, który do reszty pochłonięty był rozrąbywaniem żołnierza na dwie poły.
  Krasnolud skoczył ku schodom prowadzącym na mury.
  Róg huknął raz jeszcze i zamilkł nagle.
  Vardil podbiegł do kompana z wyciągniętym scimitarem, kapłan dzierżył kuszę.
  - Za mnie Vardil! - Warknął pół-elf i pobiegł na górę, za krasnoludem.
Po chwili wszyscy czterej byli na górze i jakby natychmiast zaczęli tego żałować. Po lewej stało dwóch orków, po prawej sześciu.
  Shayn szybkim ruchem napiął cięciwę i nałożył strzałę.
  - Nie widzisz głupcze, jakie oni mają zbroje? Co chcesz im zrobić tymi wykałaczkami? - Zaśmiał się krasnolud. - Tu trza popracować mieczem i topo...
  Pół-elf zwolnił cięciwę, a strzała z jękiem przecinając powietrze poleciała w stronę jednego z sześciu orków, tego pierwszego z lewej. Ork chciał krzyknąć ale słowa ugrzęzły mu w gardle razem ze strzałą. Upadł na kolana i przewracając się w bok, z charkotem spadł z murów.
  - O żesz ty... masz fart młodziku, ale ja to robię tak... - Odwrócił się, bo z tyłu nadbiegał jeden z dwóch zielonoskórych. Krasnolud zamachnął się, a ostrze na długim stylisku świsnęło w powietrzu i rozchlastało orka od prawego obojczyka, aż do lewego boku.
  Kapłan wystrzelił z kuszy w drugiego orka, bełt przeleciał tuż nad uchem Vardila, który zamachnął się nań swoim zakrzywionym mieczem. Bełt ugodził orka w ramię, a impet uderzenia cofnął go pół kroku do tyłu, jednak nie zwalił go na ziemię.
  - Chciałeś mnie zabić?! - Wychrypiał druid.
  Kolejni orkowie ruszyli z drugiej strony murów, jednak tym razem Shayn nie zdążył wyjąć strzały. Wielki ork zdzielił go potężnym obuchem w brzuch i ten upadł.
  Krasnolud doskoczył doń i sparował morderczy cios skierowany na głowę pół-elfa. Natychmiast wyprowadził ripostę i wbił mu urgrosha w klatkę z taką siłą, że pogruchotał kręgosłup potwora. Ork z kwikiem zarzynanego prosiaka złamał się do tyłu, a krew opryskała krasnoluda i Shayna.
  Druid dobiegł do przyjaciela i sypnął jakimś proszkiem mamrocząc pod nosem.
  Ogłuszający ból znikł i Shayn powoli wstał, jednak nie czuł się wciąż najlepiej.
  Kapłan wystrzelił po raz wtóry w orka, jednak tym razem chybił i ork omal go nie zabił, jednak ten zdążył w porę odskoczyć.
  Nie ma czasu by szukać łuku, pomyślał rozeźlony i ze szczękiem metalu dobył bliźniąt.
  W oddali na murach stał orkowy szaman. Miotał ogniste kule w kierunku strażników, obrońców Brodu. Na bramie pojawił się też wielki ork z czarnym proporcem.
  Shayn zamachnął się na pierwszego orka, jednak ten sparował cios jednego z mieczy, a drugi ześliznął się po jego zbroi. Pół-elf przerażony zdążył zobaczyć jak stwór szyderczo się doń uśmiecha i nagle poczuł rozdzierający ból w okolicy brzucha. Spojrzał w dół i zobaczył pordzewiałe ostrze, wbite do połowy. W ustach miał krew.
  Ork zdjął go butem z ostrza i ruszył ku krasnoludowi, który właśnie odrąbał łeb temu z bełtem w ramieniu.
  Krasnolud odwrócił się i rozszerzyły mu się oczy, gdy ujrzał dwóch orków, którzy nań szarżują. Druid spróbował zagrodzić im przejście, ale zielonoskórzy przezeń przebiegli, jakby wcale tam nie stał.
  Kapłan dobiegł do ciężko rannego i zaczął mamrotać wyuczoną modłę na uleczenie ciężkich obrażeń.
  Coś wywaliło bramę. W chwile później dał się słyszeć krzyk: "Taureni!".
  Jeden z orków zamachnął się i odrąbał jeden z rogów na hełmie krasnoluda. Ten tak się wściekł, że potraktował go urgroshem między oczy. Drugi z młotem bojowym trafił w cel.
  Krasnolud walnął z impetem o ziemię, a obok oprawcy pojawił się następny.
  Z rąk kapłana spłynęło jasnobłękitne światło wprost do rany i rozeszło się po całym ciele prześwitując przez żyły i tętnice. Rana się zasklepiła, a pulsujący ból zaczął zanikać.
  - Dzięki... aaa, khuuurwa - Shayn potarł się w głowę. Podjął leżące na ziemi miecze i wstał.
  - Nie dziękuj, lepiej uratuj mojego kompana! - Rzucił bez ogródek kapłan.
  Pół-elf rozluźnił chwyt i podbiegł do orków. Ci natychmiast się odwrócili.
  Gdzieś w górze przeleciało płonące ścierwo strażnika.
  Jeden z orków zamachnął się ciężkim młotem, jednak Shayn był szybszy i wszedł w piruet próbując dosięgnąć obu przeciwników, jednak dosięgnął tylko tego z młotem. Krótki miecz trafił w miękkie, nieopancerzone podbrzusze.
  Ork złapał swoje bebechy nim jeszcze upadły na kamienną posadzkę murów i padł w kałuży krwi.
  - Nieźle młody! - Warknął krasnolud wbijając długiemu przeciwnikowi topór w plecy. - Ha, ha! Mam kurwiela!
  Szaman spostrzegł co się stało i skoncentrował się. Wywołał ogromny podmuch ognia.
  Po schodach wdrapywał się właśnie jeden z taurenów.
  Podmuch zaczął chłonąć orków, ścierwa leżące na murach, w końcu dosięgnął też i orkowego chorążego. Płomień poleciał jeszcze szybciej. Cała czwórka odruchowo zasłoniła twarze. Shayn poczuł jak uderzył niezwykły gorąc,  czuł smród palonych ciał, usłyszał kwik płonącego taurena, huk ognia i potem już tylko ciemność i cisza...


"Czasem człowiek sądzi, że ujrzał już dno studni ludzkiej głupoty,
ale spotyka kogoś, dzięki komu dowiaduje się,
że ta studnia jednak nie ma dna." - Stephen King

Offline

 

#43 2008-01-28 18:41:25

Paweł

Twoja stara

6128954
Skąd: Nawiedzony Wiek XX
Zarejestrowany: 2007-10-19
Posty: 182
Punktów :   

Re: Historia

Shayn czy Tobie nudzi się w domu że jebiesz postami po kilometr każdy . Ja proponuję żeby zrobili dział pt "Wywody Shayna na tematy różne". To będzie dobre będziesz tam zakładał tematy i rozpisywał się w nich a my będziemy dawali komentarze stosowne do tekstu . Ale nazwę działu to sam sobie wymyśl to taka przykładowa


Do the Evolution!

Offline

 

#44 2008-01-28 19:18:12

patrick016

Twoja stara

10970463
Skąd: Kapadocja
Zarejestrowany: 2007-10-19
Posty: 154
Punktów :   

Re: Historia

Jestem za radą Pawła aby utworzyć osobny ale tylko temat.Powinno wystarczyć Shaynowi. A co to do tematu, moim zdaniem winien się nazywać "Przygody czwórki postaci, pod czujnym okiem Mistrza Gry". Jeśli ktoś ma inne propozycje, chętnie wysłucham.


Ściągnij swą siłą mrok.Przywołaj ciemność, niech okryje cię niczym skrzydła.
Niech noc stanie się tobą, a ty stań się nocą.
Niech szara godzina obejmie twoje dłonie, twoje ramiona, pierś i całe ciało.
Niech czarne pióra zakryją cię, a wtedy znikniesz w cieniu osłonięty od ludzkich spojrzeń.

Offline

 

#45 2008-01-28 21:10:27

Paweł

Twoja stara

6128954
Skąd: Nawiedzony Wiek XX
Zarejestrowany: 2007-10-19
Posty: 182
Punktów :   

Re: Historia

Nooo to już jeden głos poparcia mam . Myślę, że dzięki temu będzie jakiś porządek. Shayn się będzie zajmował tym tematem i pewnie będzie głównie on w nim pisał . Taka nazwa też może być jak najbardziej, ale ostateczną decyzję podejmie Shayn jak poprze ten pomysł


Do the Evolution!

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.gamesoft.pun.pl www.groszekigroszki.pun.pl www.pocketmonsters.pun.pl www.entropia.pun.pl www.jebacstudentow.pun.pl